czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 3

How many times do I have to tell you
Even when you're crying you're beautiful too



Obudziłam się nie w moim pokoju. Dobre pytanie to: GDZIE JESTEM?! Moment... Coś mam w głowie. Ah, tak. Jestem u Chrisa. Chłopaka już przy mnie nie było. Nie pamiętam kiedy miałam tak mocny sen. Wstałam i przeszłam do kuchni. Okropnie bolały mnie mięśnie. Nigdy więcej takiego treningu jak wczoraj. Poczułam piękny zapach, a po chwili dojrzałam szatyna. Chłopak robił jajecznicę.
- Cześć. - przywitał się z uśmiechem.

- Hej. - odparłam.
Czułam się nieco nieswojo. Złapałam dłonią, lewą rękę. Do końca nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nie znałam go. Chodź wydawał mi się nieco inny niż zazwyczaj. Może zazwyczaj nosił maskę?
- Twoje ciuchy są na pralce. Jak się pośpieszysz to zdążysz na ciepłe śniadanie. - powiedział.
Poszłam do łazienki i szybko wciągnęłam na siebie moje ubranie. Włosy związałam w warkocz. Wróciłam do kuchni. Chłopak właśnie nakładał jajko na talerze. Usiadłam na jednym z krzeseł. Zjedliśmy w milczeniu. Cały czas myślałam o rodzicach. Muszą się martwić. Wyszłam bez słowa, zostawiłam telefon i pewnie nikt nie wie gdzie jestem. Wstałam i umyłam po sobie naczynie. Kiedy się odwróciłam Chris stał tuż za mną.
- Muszę wracać do domu. - przegryzłam wargę.
- Wiem. - odparł - Mogę cię odwieść.
- Nie trzeba, przejdę się. - o ile nogi się pode mną nie załamią.
- Nie musisz się mnie bać. Weź pod uwagę to, że gdybym chciał ci zrobić krzywdę to nie stałabyś tu teraz.
Prawda. Co nie oznacza, że ci ufam. Ostatnio nie ufam już chyba nikomu. Niesprawiedliwość. Chciałabym mieć choć jedną zaufaną osobę. Ale niestety los chyba mnie nie lubi.
- To co; mogę cię odwieść?
- Ostatecznie. - odparłam na co zaśmiał się.
Chłopak ogarnął ze stołu. Po chwili zamykał drzwi i po schodach skierowaliśmy się do wyjścia. Jego auto wyglądało mniej więcej tak:
Stać go było na to?! Nie wspominając, że kocham mercedesy, to skąd on wziął kasę na taki wypasiony wóz? Chłopak złapał moje pytające spojrzenie.
- Nie martw się. - uśmiechnął się - Nie ukradłem. Dostałem od przyjaciela.
Jacy przyjaciele robią sobie takie prezenty? Ok, nie wnikaj w to. Jesteś zbyt ciekawa. Wszytko chciałabym wiedzieć co nie jest często dobre. Niestety taka już jestem. Usiadłam z przodu i zapięłam pasy. Szatyn zrobił to samo. Powoli ruszyliśmy. Chris nie jeździł zbyt przepisowo, ale dość bezpiecznie. Zastanawiało mnie jedno: nie spytał o adres. Skąd wiedział gdzie mieszkam? Zaparkował pod moim domem z piskiem opon. No dzięki. Rodzice mnie zbiją.
- Dzięki. - powiedział.
- Za podwózkę, czy za to, że będzie pogadanka z rodzicami? - uśmiechnął się.
Czyli wracamy do gry. Dobrze. Jak dla mnie super.
- I za to i za to. Wręcz marzę o rozmowie z rodzicami o odpowiedzialności.
- Nie masz za co. Do zobaczenia Jamin.
Kiedy tylko wysiadłam chłopak ruszył z piskiem opon patrząc na mnie z uśmiechem. Idiota. Po cichu weszłam do domu. W salonie siedzieli rodzice. Mama płakała mocno przytulając się do taty. Stanęłam w drzwiach. Było mi tak strasznie głupie, że uciekłam. Rodzice mnie dojrzeli. Mama natychmiast mnie przytuliła, pozbawiając ostatniego oddechu. Nasza rozmowa przebiegała dość szybko:
Mama: Jesteś całą?
Ja: Tak, mamo.
M: Na pewno nic ci nie jest?
J: Jestem całą mamo.
M: Dlaczego uciekłaś?
J: Nie uciekłam. Chciałam pomyśleć i wyszło, że spałam u koleżanki.
M: Nigdy więcej tak nie rób. Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy.
J: Dobrze mamo.
Moja rodzicielka ponownie mnie przytuliła i dopiero wtedy pozwoliła odejść. Poszłam do swojego pokoju. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do biurka i włączyłam telefon.
- Twoja koleżanka ma na imię Chris?
Wystraszyłam się słysząc ten głos. Był to Olly. Nie zauważyłam go bo siedział na moim łóżku. Okłamuje mnie i chce mi teraz robić wyrzuty sumienia? Nie ma mowy. Już ci mówiłam Olly. Z natury jestem buntowniczką.
- Moja koleżanka ma na imię Christy. - odparłam.
- Wydawało mi się, że wysiadłaś z czarnego mercedesa. - stanął na przeciwko mnie - Mówiłem, żebyś się z nim nie zadawała.
- Nie posłuchałam. - odparłam zła.
- Chcę cię chronić...
- Wiesz co mnie to interesuje? - zaśmiałam się gorzko - Okłamujesz mnie. Nic mi nie mówisz i próbujesz wywołać wyrzuty sumienia. To nie ja powinnam je mieć. Zostaw mnie w spokoju.
- Tak ma wyglądać koniec naszej przyjaźni?
Nienawidzę gdy ktoś używa moich argumentów chodź sama czasem tak działam. Co mam mu odpowiedzieć? Zależy mi na nim, ale nie chcę takiej przyjaźni. Coś się miedzy nami zepsuło i psuje dalej.
- Sam go wybrałeś. - odparłam.
- Ja? To ty... - przerwałam mu.
- Jasne zwal winę na mnie. Faceci nie potrafią robić niczego innego.
Złapałam mój telefon i wybiegłam z domu. Napisałam mamie sms, że muszę pobiegać i uciekłam do fabryki. Najciemniej pod latarnią. Tu mnie szukać nie będą. Usiadłam na belce pod sufitem. Była zimna, a ja nie miałam bluzy. Objęłam się ramionami. Mogę tu siedzieć do śmierci byleby mnie już nikt nie ranił.
W moim sercu jest taki kawałek z podpisem "Olly". Za każdym razem gdy blondyn mnie rani, ten kawałek zaczyna pękać i powoli sączy się z niego ból, który przez krew rozprowadzany jest do całego organizmu. Z każdym kolejnym ciosem serce wytwarza więcej bólu, który co raz szybciej obezwładnia moje ciało...
Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Chyba przysnęłam. Kiedy chciałam się podnieść zastygłam w bezruchu. Na dole, prawie pode mną ktoś rozmawiał. Spojrzałam w dół. Cholera! Olly i Kenneth.
-... Nie wiem gdzie jest. - powiedział blondyn ze zwieszoną głową.
- Stary nie martw się. Powiedziałem wszystkim w okolicy jak ją dojrzą to ci przekażą.
- Nie rozumiesz. Znowu uciekła przeze mnie. Wiem, że robi to przeze mnie. Co mam zrobić, żeby jej nie ranić?
- Może powinieneś jej powiedzieć?
- Rada ma jej powiedzieć.
- Od kiedy my się znamy? - spytał sarkastycznie brunet - Dobrze wiem, że lubisz łamać zakazy. Będziesz miał okazję. - Kenneth z uśmiechem zniknął.
Zeszłam stamtąd. Chłopak mnie jeszcze nie zauważył. Stanęłam obok niego. Podniósł wzrok. Wstał. Nie wiedział jak się zachować. Chciał mnie przytulić ale się bał.
- Słyszałaś? - spytał.
- Tak. - odparłam cicho.
- Myślę, że musimy pogadać. - powiedział.
Zrobiło mi się go szkoda. Och, masz za miękkie serce. Mocno się do niego przytuliłam. Nie potrafiłam go od siebie odpychać. Za bardzo mi na nim zależało. Blondyn odwzajemnił mój gest.
- Obiecaj mi coś. - poprosił.
- Co? - spojrzałam mu w oczy.
- Obiecaj, że nie spotkasz się więcej z Chrisem.
- Tego nie mogę ci obiecać Olly.
Moje spotkania z szatynem, nie zależały ode mnie. On po prostu się pojawiał. Bardzo mi pomógł. Jak by mnie nie znalazł nadal pewnie leżałabym pod tym drzewem. Nie wiem dlaczego, ale chciałam, żeby Chris teraz znalazł się przy mnie. Żeby znów zaczął naszą grę. Żeby mi pomógł zrozumieć co tu się dzieje. W sumie to dziwne. Jednak szatyn był tajemniczy. Taki zupełnie inny niż wszyscy.
- Proszę. Nie chcę żeby on cię skrzywdził. - spojrzał w moje oczy.
- On mnie nie skrzywdzi.
Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Samo wymsknęło mi się z ust. Ale tak, byłam pewna, że przy Chris'ie jestem bezpieczna. Tylko sama nie wiedziałam dlaczego.
- Usiądź. - poprosił blondyn widząc, że niczego nie wskóra.
Wykonałam jego prośbę. Blondyn usiadł obok mnie i lekko mnie przytulił. To chyba będzie ciężka rozmowa. Byłam już trochę zmęczona. Moja głowa opadła na ramię blondyna.
- Musisz mnie uważnie wysłuchać i przede wszystkim uwierzyć. - poprosił. Kiwnęłam głową, w geście zrozumienia - Jesteś wyjątkowa. Rodzice ci tego nie powiedzieli, ale jesteś łowcą.
Haha. Zabawne. Ja nie należę do żadnej mafii. Ale jeśli chodzi mu o coś innego? Jeśli to nie żadna mafia? To co to może być?
- Nie martw się. Siedzimy w tym razem. Chodzi o to, że nie należysz do tego świata, który dotąd znałaś. Nasz świat kryje wiele tajemnic. Przede wszystkim musisz nadal uczyć się walczyć. Muszę być pewny, że sobie poradzisz. Najgorsze jest to, że boję się, że mi nie uwierzysz... - przerwał patrząc na mnie.
- Spróbuję. - odparłam i lekko uśmiechnęłam się próbując pojąć to co mi mówił.
- Rzecz w tym, że będziesz widziała różne rzeczy Jamin. Ludzi ze skrzydłami, albo takich, którzy po części się zmieniają. Możesz tego na początku nie rozumieć. Pomogę ci. Tylko musisz uwierzyć.
Znaczy się mam uwierzyć, że skrzydlate duchy ludzi pod postacią aniołów żyją na ziemi? Ja zwariowałam czy on? Co on mi mówił? Duchy? Znaczy anioły i demony tak? Ja nie żyję przecież w filmie? Dlaczego w każdym filmie bohaterka potrafi pojąć kim się staje i potrafi to zaakceptować? Ja nie umiem. Nie. Nie rozumiem dlaczego rodzice mi niczego nie mówili, nie rozumiem o co chodzi? I co mam biegać po mieście z bronią i zabijać ludzi? Co jeszcze? Może mam być jak Robin Hood? Zabierać złym, dawać biednym? Nie. Nie chcę takiego życia. Wstałam.
- Jasmin zrozum, od tego nie uciekniesz. - powiedział.
Nie próbował mnie ani zatrzymać, ani łapać. Cofając się w końcu wyszłam. Głęboko odetchnęłam świeżym powietrzem. To się nie dzieje. Olly mi nic nie powiedział. Nic nie słyszałam. Nie chciałam tego słyszeć! Nie miałam siły biec. Zbyt bolały mnie nogi. Ale postanowiłam i tak pójść do mojej kryjówki. Mój azyl jak zwykle świecił pustaki. Miałam świetny widok na London Eye. Usiadłam pod drzewem. Po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją starłam. Nic kompletnie, nic nie rozumiałam. To dlatego poczułam się taka bezradna. Co to wszystko oznacza? Jestem kimś innym niż wcześniej? Poczułam ciepłe ramie i wystraszyłam się. Był to Chris.
- Zły dzień? - spytał z typowym dla niego uśmiechem.
Oparłam tylko głowę na jego ramieniu. Nie chciałam o niczym mu mówić. Nie chciałam wyjść na wariatkę.

*Chris*
Nie chciała rozmawiać. Do cholery co powiedział jej blondyn? Muszę się dowiedzieć. Ale nie teraz. Teraz ona mnie potrzebuje. Ona jest ważniejsza niż on. Zamknęła oczy. Widziałem, że źle się czuła. Muszę wiedzieć co się stało. Nie mogłam patrzeć na nią kiedy jest smutna. Czułem "coś" w środku. Nie wiem co to było. Jakieś ludzkie uczucie. To nie było zmartwienie... to nie smutek... Co to jest to coś? Niewiele pamiętam z życia jako człowiek. Wiem jak się czuje człowiek radosny. Ja zazwyczaj byłem obojętny. Jako upadły stałem się nie czuły na różnego rodzaju uczucia. Spojrzałem na brunetkę. Patrzyła na London Eye. Jej oczy były smutne.
- Co on ci powiedział? - spytałem próbując przybrać lekki ton głosu.
- W sumie nic złego. - odparła.
Skuliła się mocniej. Zaczęła się trząść. Ściągnąłem kurtkę i okryłem jej ramiona.
- Dziękuję. - mruknęła.
- Jeśli chcesz porozmawiać potrafię być poważny.
- Naprawdę? - spytała z uśmiechem patrząc na mnie.
- Raz na jakiś czas mi się zdarza. - odwzajemniłem jej gest.
Kiedy spojrzała mi w oczy po moim ciele rozlało się ciepło. Czym było to dziwne uczucie?
- Odwiozę cię do domu. - zaproponowałem i chciałem się podnieść.
- Nie chcę jeszcze jechać. - powiedziała lekko łapiąc moją rękę jak by się bała, że odejdę.
Jednak po chwili szybko cofnęła swoją dłoń. Nie musiała. Siedzieliśmy dość długo. Miałem nadzieje, że się nie przeziębi. W końcu była ubrana w podkoszulek, szorty i moją kurtkę. Była już 22:30. Spojrzałem na nią. Spała. Uśmiechnął się pod nosem. Mam zbudzić taką piękność?
- Jasmin... - szepnąłem jej do ucha - Jasmin....
Dziewczyna lekko odwróciła się w moją stronę i mocniej wtuliła się w mój tors. Zaśmiałem się cicho. Była niemożliwa. Kiedy nie spała nie była tak odważna.
- Jasmin już późno. Powinnaś wracać do domu. - szepnąłem.
Te próby były na nic. Postanowiłem spróbować jeszcze jednego o czym ona nigdy miała się nie dowiedzieć. Delikatnie musnąłem jej usta moimi. Jej były takie ciepłe i miękkie... Idealne. Brunetka powoli otworzyła oczy.
- Powinnaś wracać do domu. Już późno. - powiedziałem.
- Masz rację. - odparła zaspana.
Pomogłem jej wstać. Odwiozłem ją pod sam dom i odtransportowałem auto pod moje mieszkanie. Wróciłem pod jej dom. Wszedłem przez okno. Dziewczyna nawet nie przebrała się, w ciuchach podejrzewam, że tak jak stała padła na łóżko. Przykryłem ją delikatnie kocem. Postanowiłem lepiej ją poznać. Zacząłem od książek, które posiadała. Najpierw chciałem dowiedzieć się czegoś o tej, którą ostatnio czytała. Odpaliłem jej komputer. Włączyłem jakiś porządny słownik. Tytuł to: Czynnik miłości. Spojrzałem na śpiącą Jasmin z uśmiechem. Czego ciekawego jeszcze się dowiem co?



























________________________________________________
cytat z piosneki: John Legend - All Of Me (znaczenie: Jak często muszę ci mówić że nawet kiedy płaczesz jesteś równie piękna)
Uff.... Bardzo polubiłam pisać tego bloga, tylko szkoda, że nikt nie komentuje
Mam nadzieje, że ktoś czyta
A teraz kilka info:
1. Mimo, że są dwie notki; jak podoba wam się nagłówek? :)
2. Jakie wolicie wstawianie zdjęć:
  a) w tekście (jak tu)
  b) wyodrębnione (jak w poprzednich rozdziałach)
3. Co myślicie o zaczynaniu się rozdziału "każdego dnia" i kończeniu "nocą"?
4. Mimo, że to już 3 rozdziałpowstanie zwiastun wykonany przeze mnie i niestety nie będzie to film ;( Ale postaram się, żeby było dobrze ;)
5. Kocham was i do następnego :D

4 komentarze:

  1. 1. Tak, bardzo...
    2.a)
    3.Myślę, że to ciekawy pomysł, ale nie zaszkodziłoby gdybyś od czasu, do czasu ukazała perspektywę innego bohatera(wiesz, że jestem tego fanką).
    4.b)Z chęcią zobaczę/przeczytam zwiastun.
    4a. A teraz skomętuję rozdział. Ogólnie podoba mi się, że wszystko opisujesz, ale mam wrażenie, że miejscami akcja dzieje się za szybko. Mam wrażenie, że troszeczkę ,,boisz" się wyrażac uczucia bohaterów (robisz to, ale czuję, że się ograniczasz). Na przykład bardzo podoba mi się częśc pisana kursywą, język jest tam inny i taki...(no wiesz). A tak pozatym wszystko jest IDEALNIE!!!!!
    5. Też Cię kocham :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiech wywołałaś na mojej twarzy przez swój komentarz
      Zwiastun już jest czytaj ;)

      Usuń
  2. Wiesz od dłuższego czasu zabieram się do czytania tego bloga,nie dla tego ,że mi się nie podoba wręcz przeciwnie jest BOSKI ,ale nie mogła go zrozumieć. Dzisiaj jednak się zmusiłam i nie pożałowałam!! .Rozdziały są odpowiedniej długości ,masz piękne tło i naprawdę często dodajesz rozdziały .Chciałabym bloga określić jednym słowem ale nie mogę bo on jest po prostu:ciekawy,trzymający w napięciu ,fantastyczny i no BOSKI !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to dla mnie wiele znaczy, przecież wiesz ;)

      Usuń