poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 11


Przez pierwsze dwa dni nie wychodziłam z domu. Próbowałam pojąć dlaczego mnie zostawił. To przez to co się wtedy stało? Nie chciałam tego... Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, a nie mogłam... Dzięki lekom od Kennetha rana szybko się zagoiła. Trzeciego dnia Olly nie odpuścił mi i zabrał do fabryki bym wznowiła treningi. Nie chętnie zabrałam się do pracy. Intensywnie ćwiczyłam cały dzień. Czwartego dnia nie mogłam podnieść się z łóżka z powodu bólu mięśni. Jednak zmusiłam się do wstania. Na stoliku nocnym leżała kartka i mały kluczyk. Rozłożyłam papier i przeczytałam:
Twój bart coś dla ciebie zostawił po swojej śmierci.
Nie wiem co to. Kazał mi przekazać klucz i powiedzieć
żebyś tam zajrzała gdy będzie ci smutno.
Mówił, że mu to pomagało.
Magazyn znajduje się na OakeStreet.
Nr 449
Postanowiłam nie iść jeszcze do magazynu. Czułam jak z każdym dniem się zmieniam. Pustka, która mnie wypełniała powoli zmieniała się w nienawiść i złość. Otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej czarne rurki, czarną bokserkę i tego samego koloru skórzaną kurtkę. Więc będę sobą. Sobą, której nie muszę udawać. Skończyłam z grzeczną Jasmin. Mam nadzieję, że nie będzie mi jej brakować, bo raczej do niej nie wrócę. Bez słowa wyszłam do miasta. Odizolowałam się od moich opiekunów. Przestałam do nich mówić "mamo" i "tato". Ruszyłam do fabryki. Nikogo jeszcze nie było. Dobrze. Przebrałam się i odetchnęłam. Stanęłam na przeciwko manekina. Zadałam pierwszy cios. Poczułam mocny ból w ręce. Dawno nie ćwiczyłam. Jednak po chwili nie zważając uwagi na ból biłam naprzemiennie rękoma w twardą powierzchnię worka treningowego. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł Olly. Zrobiłam sobie przerwy i napiłam się wody. Poczułam jak po mojej ręce spływa coś ciepłego.
- Cześć. - przywitał się blondyn.
- Hej. - odparłam.
Z moich dłoni leciała krew. Ale mam szczęście. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam bandaże. Owinęłam krwawiące kostki i ponownie podeszłam do worka.
- Powinnaś odpocząć. - powiedział Olly.
- Daj spokój. Kondycja trochę mi spadła. Może powinnam pobiegać?
Cmoknęłam go w policzek i zwróciłam się w stronę drzwi. Zatrzymał mnie jego głos:
- Nie zmieniaj się ze względu na to, że się na nim zawiodłaś. - poprosił.
- Nie będę. - puściłam mu oczko z lekkim uśmiechem i wyszłam.
Truchtem pokonywałam kolejną ulicę. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Biegałam już dwie godziny. Właśnie leciała mi trzecia. Postanowiłam chwilę odpocząć. Usiadłam na ławeczce w parku do którego dopiero wbiegłam.

Ruszyłam przez park. {spotkałam Chrisa}
- Więc chociaż usiądź na chwilę. - wykonałam to. On usiadł obok. Spojrzał na mnie - Wyobrażam sobie co Olly musiał ci o mnie mówić, ale nie musisz mnie unikać. Nie chcę... - przerwałam mu.
- Nie mam pojęcia o co chodzi. - wstałam - Ale załatwiajcie swoje sprawy między sobą. Na razie.

I nadal nie wiem o co chodziło. To śmieszne. Nie zdążyłam się w nim zakochać, a brakuje mi go. Dość! Wcale go nie kochałaś. To było chwilowe zauroczenie. Podobno takie związki są zabronione. Ale ty lubisz łamać zasady co? Pokręciłam głową i ruszyłam dalej. W domu wzięłam prysznic i zadzwoniłam do Diany.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć. - odparła.
- Masz czas wieczorem na imprezę? - usłyszałam okrzyk radości w słuchawce.
- Tak, tak, TAK! - krzyknęła - Do zobaczenia o 8p.m.!
Rozłączyła się, a ja zaśmiałam się pod nosem. Była nie możliwa. Zaczęłam od makijażu. Pomalowałam na ciemno oczy, zrobiłam czarną kreskę i pociągnęłam rzęsy tuszem. Ubrałam się w krótką, do połowy uda, czarną sukienkę i wysokie czarne szpilki. Na ramiona założyłam skórzaną kurtkę. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę lokalu. W połowie drogi spotkałam Dianę, Amelię i Olli'ego.
- Wow. - powiedziała Amelia przyglądając mi się - Nigdy się tak nie ubierałaś.
- Nigdy nie mów nigdy. - mruknęłam z lekkim uśmiechem.
Włożyłam ręce do kieszeń kurtki i razem ruszyliśmy do klubu. Na miejscy pierwsze co zrobiłam to poszłam na parkiet. Nie miałam zamiaru się upić, bo to nie w moim stylu. Chciałam nadrobić lata, w których myślałam, że imprezy są złe i były mi zabronione. Tańczyłam z jakimś chłopakiem.
Nie chciałam wiedzieć nawet z kim, po prostu chciałam potańczyć. Po chwili był wolniejszy kawałek, a ja trafiłam w ramiona Olli'ego. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił, lekko kołysząc się w rytm melodii. 
- Dlaczego robisz mi na przekór? - spytał spoglądając mi w oczy z wyrazem zatroskania na twarzy.
- Nie robię. - odparłam spoglądając za niego.
Uważnie mi się przyjrzał, a ja wiedziałam o czym myśli "Nie robisz, a nie jesteś w stanie spojrzeć mi w oczy.". To była prawda, której nie chciałam ujawnić. Chciałam ją zakopać w lesie pod jakimś drzewem daleko od wschodu słońca.
- Proszę, nie przejmuj się tak nim. - przerwałam mu.
- Dlaczego ciągle mi to powtarzasz? - w moich oczach stanęły łzy.
- Bo mi na tobie zależy, ok?
Pokiwał głową. Mocno się do niego przytuliłam. Ufałam mu. Był jak brat. Równie mocno się o mnie martwił. Chciał odprowadzić mnie do domu, ale zaprotestowałam. Chciałam zahaczyć o magazyn. Ciekawiło mnie to co jest w środku. Szłam ciemnymi ulicami. Co kilka metrów trochę światła dawała latarnia. Po chwili znalazłam się przed odpowiednimi drzwiami. Przekręciłam kluczyk w zamku i uchyliłam drzwi. W środku było ciemno. Po lewej stronie znalazłam włącznik. Nacisnęłam go i weszłam zamykając za sobą. Na środku stały dwa motory. Pierwszy był do jazdy terenowej, a drugi to aktualnie najszybszy motor świata.
Na ścianach były półki, a po prawej stronie kilka szafek z narzędziami i zdjęciami. Na wszystkich był on... Mój brat, którego nie zdążyłam poznać. Był moim biologicznym bratem. Na każdym zdjęciu z uśmiechem dosiadał jednej z maszyn począwszy od najmłodszych lat. Na kilku gdy był naprawdę mały był z ojcem. Naszym ojcem...Czy tylko mi się wydaje to niesprawiedliwe? Chciałam go poznać. Chciałam mieć pełną rodzinę. A zamiast tego muszę mieszkać z tak naprawdę obcymi ludźmi. Po moim policzku zleciała łza. Spoglądałam w ziemię. Poczułam jak ciepła dłoń ociera moją twarz. Podniosłam wzrok. Ogromnie się zdziwiłam widząc... mojego brata. Delikatnie się uśmiechał, ale jego sylwetka rozmyła się po czym zniknęła. Podeszłam do szafy, w której było kilka kurtek podobnych do mojej, kilkanaście czarnych podkoszulków, kilka park spodni i dwa czarne kaski. Wciągnęłam na siebie spodnie i podkoszulek rzucając sukienkę na szafkę. Wyprowadziłam pierwszy motor i zgasiłam światło, po czym zamknęłam drzwi na klucz. Wsiadłam na motor i głęboko odetchnęłam.
- Niech w moim życiu stanie się coś dobrego. - mruknęłam i założyłam kask.
Odpaliłam motor, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Powoli ruszyłam do przodu. Jednak szybko poczułam się pewnie i zaczęłam nieco szaleć. Ale nie przekraczałam zbytnio wyznaczonej prędkości. W końcu poczułam się wolna. Od wszystkiego. Od zmartwień i od cierpień. W końcu zacznę żyć tak jak będę chciała... To było moje postanowienie do końca życia.

















_________________________________________________
Dzisiaj bez cytatu, ale macie piosenkę (proszę włączcie ją) nie wiem dlaczego ale pasuje mi do rozdziału
Poczujecie klimat czytając opis przed zdjęciami motorów, bo właśnie w tamtym momencie zaczęłam jej słuchać ;)
mam nadzieje, że mimo, że krótki to wam się spodoba ;)
proszę zostawcie coś po sobie ;)

1 komentarz:

  1. No no to się dzieje w tym rozdziale.
    Powiem Ci, że każdy następny jest moim ulubionym, ale ten to już w ogóle.
    Od samego początku zastanawiałam się, co może takiego być w tym magazynie, ale nic rozsądnego mi do głowy nie przychodziło, jednak tego kompletnie się nie spodziewałam. Też bym tak chciała, dwa rewelacyjne motory, a ten drugi to jest po prostu zaje*isty! XD
    impreza też spoko :D
    Rozdział jest naprawdę ekstra i oby takich więcej. Dobrze, że tak często dodajesz ;)
    Czekam na next i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń