niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 16

Myślę...
Tak?
On nie jest zły. Po prostu został skrzywdzony....


Nie mogłam w to uwierzyć. Że niby to prawda? Ale jak? Dlaczego? Jak to się stało? Miałam wrażenie, że moje myśli wypełniają całe pomieszczenie i każdy może je usłyszeć. Aż huczało mi w głowie. Potrzebowałam chwili. Nie. Sama nie wiedziałam... Co zrobić w takim momencie? Poczułem lekkie objęcia Chrisa. Spojrzałam nie niego.
- Jak... to się stało? - spytałam.
- Nie powiedzieli ci? - odparł Ian - Kochana rodzinka. Otóż gdy w związku takim jak dwoje łowców jest pewne zagrożenie, że jedno dziecko na pięcioro może urodzi się demonem. Zdarza się to rzadko, ale spójrz! Twój brat jest demonem!
Nagle John przystawił ostrze do gardła Ian'owi. Byłam zła? Nie. Bałam się. Ale nie o Jonathana, a o Ian;a. Postanowiłam jakoś zareagowac. Nie mogłam pozwolic na to by John zabił Ian'a. Odepchnęłam mojego brata. Ian spojrzał na mnie z podziwem i otrzepał ubranie.
- Jesteśmy kwita. - stwierdził.
- Nie. - odparłam.
- A co chcesz czegoś jeszcze?
Mimo wszystko, mimo tej poważnej sytuacji ton chłopaka wywołam uśmiech na moich ustach.
- Można tak powiedzie. - odparłam.
- Co? - zmarszczył czoło robiąc śmieszną minę.
- Na razie zjeżdżaj, a potem pogadamy.
Uśmiechnął się i zniknął. Uff... Ratujmy tą rodzinę! Jej... I ten zapał w moim głowie. Moja podświadomośc jest nie do wytrzymania. Chris również spojrzał na mnie z uśmiechem. Jednak wszyscy oprócz niego (nawet dziewczyny) patrzyli na mnie z ukosa. No to czas na krótkie wyjaśnienia.
- Ian mi pomógł jak zaatakowały mnie demony. - wyjaśniłam.
- Straciłaś rozum?! - krzyknął na mnie Jonathan - Mogłem go zabic tak jak on mnie kilka lat temu! Wszystko... - Olly pociągnął go w tył hamując jego dalszą wypowiedź.
Nie umiałam się powstrzyma. Musiałam mu coś odpowiedziec. Cokolwiek, w obronie mojego drugiego brata.
- Może nie powinieneś byc taki jak on. - odparłam i wyszłam wraz z szatynem.
Ta cała sytuacja mocno mnie denerwowała. Nie do końca wiedziałam jak mogę się zachowa, a jak powinnam. Pojechaliśmy pod dom szatyna. Szybko znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Zapalił światło.Usiadłam na kanapie.
- Jesteś głodna? - spytał.
- Trochę.
- Coś przygotuję. - uśmiechnął się.
- Pomogę ci. - odparłam.
Poszliśmy razem do kuchni. Postawiłam na naleśniki. Gdy zrobiłam ciasto chłopak stanął przy kuchence. Położył na jeden z palników patelnię. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Patrz i ucz się od mistrza.
Uśmiechnęłam się i uniosłam brew.
- Mistrzu naleśnik ci się pali.
- Cholera! - natychmiast odwrócił się i przewrócił placek podrzucając go do góry.
Przyglądałam się z małym zachwytem. Cieszyłam się, że znów mogłam by u niego w domu, z nim. I można powiedzie nie musiałam się niczym martwic. Z tego byłam bardzo zadowolona.
- Naucz mnie. - podeszłam do niego.
Postawił mnie przed sobą. Chwilę czekaliśmy, aż naleśnik nieco się zarumieni. Złapałam rączkę. Chłopak położył na moją dłoń swoją. Jednym zręcznym ruchem podrzucił naleśnik, następnie szybko łapiąc go z powrotem na patelni. Uśmiechnęłam się. Nie ma to jak dobry nauczyciel. Chris lekko pocałował mnie. Odwróciłam się do niego przodem. Mocniej mnie przyciągnął i posadził na blacie.
- Ręce przy sobie. - usłyszałam głos Iana.
Spojrzałam na niego. Luźno opierał się o framugę drzwi. No tak. Przecież z niego taki luzak. Zaśmiałam się w duchu. Może dzisiaj nie jest aż tak pechowym dniem jak myślałam?
- Załapię się? - spytał.
- Jasne. - odparłam.
Mój brat usiadł na jednym z krzeseł przy małym stole. Widziałam, że między nim, a Chrisem nadal było małe spięcie. Miałam nadzieję, że ze względu na mnie to zniknie. Lecz może nie miałam takiej mocy. Kiedy wszystkie placki upiekły się przełożyłam je dżemem i zabraliśmy się do jedzenia.
- O czym chciałaś porozmawia? - spytał Ian.
Nie potrafiłam teraz nawet myślec o nim jako o demonie.
- O przeszłości. Opowiesz mi coś? Podpowiem, zacznij od początku.
Zaśmiał się. Oparłam się o szatyna. Mocniej mnie do siebie przytulił. W ich towarzystwie wcale nie czułam się jak łowca, ale jak zwykła nastolatka, która je obiado-kolację z chłopakiem i bratem.
- Więc urodziłem się siedem lat przed tobą. - zaczął - Bill i Martha od początku wiedzieli, że jestem inny. Jednak coś nie pozwalało im mnie porzucic. Kochali mnie. Na początku. - musiał to podkreślic - Żyłem normalnie jak każdy dzieciak. Nie licząc tego, że umiałem "latac" i takie tam. I kiedy ty się urodziłaś wszystko się zmieniło. Zajmowałem się tobą prawie cały czas. Gdy znikałem ci z oczu płakałaś. Lubiłaś gdy opowiadałem ci bajki i uwielbiałaś się do mnie przytulac. - uśmiech zatańczył na jego ustach - Jednak kiedy rodzice cię oddali dwa lata później nie zrozumiałem tego. Sam do tego doszedłem pięc lat później. W wieku 14 lat opuściłem dom. Zrozumiałem, że przeze mnie cię oddają. Bo boją się, że cię skrzywdzę. I to w skrócie cała historia. - mruknął - Późno już. Muszę się zbiera.
Wstał. Jednak poczułam jakąś wewnętrzną potrzebę by się do niego zbliży. Pokazac mu, że to, że jest demonem nie jest złe. To zależy tylko od niego czy robi dobrze czy źle. Wstałam za nim.
- Ian? - odwrócił się do mnie przodem - Dzięki. - przytuliłam go.
Na początku nie zareagował. Nie wiedział jak. Lecz po chwili odwzajemnił mój uścisk. Zaśmiał się pod nosem. Puścił mnie.
- Trzymaj się. - mruknął i zniknął.
Poczułam jak Chris przytula mnie od tyłu. Moje ręce pokryły się z jego.
- Mocno się nie lubicie? - spytałam spoglądając w jego oczy.
Aby to zrobi musiałam przechylic głowę w tył. Chłopak uśmiechnął się. Uwielbiałam jego uśmiech. Co raz bardziej zaczęłam sobie zdawac z tego sprawę.
- Aż tak to widac? - odparł pytaniem.
- Nie. - musnęłam jego usta.
Pociągnął mnie za rękę do pokoju. Usiedliśmy na kanapie. Przytuliłam się mocno do niego. Głowę oparłam na jego ramieniu, a jego ręka mocno przyciągała mnie do niego.
- Film? - spytał.
- Jaki?
- Nie wiem... Co powiesz na... - zaczął przegląda program telewizyjny - Poza zasięgiem?
- Starczy mi przemocy w prawdziwym życiu.
Ne jego ustach zatańczył uśmiech. No przepraszam, ale taka była prawda. Mocniej się w niego wtuliłam.
- A "Bad Boys"?
- Kocham ten film, ale nie dziś.
Westchnął. Wiem, że jestem wybredna, ale nie potrzebuję większego poziomu agresji niż tego co już osiągnęłam. Starczy mi. Czasami przeraża mnie to jak spokojnie reaguję na wszystkie wiadomości. Masz brata -ok. Masz ojca... Nie ok. Ok. Poddaję się.
- No dobra, to "Powiedz, tak"?
- Tak.
- Tak, że oglądamy film, czy po prostu powiedziałaś "tak"?
Spojrzał na mnie. Rozśmieszył mnie tym masłem maślanym. Jak go to nie kochac? Chyba wpadłam po uszy. Nie powinnam?
- Tak, że oglądamy.
- Ok.
Film trwał nie długo lecz zdążyliśmy się pośmiac. Lubiłam tę komedię romantyczną. Leżałam wtulona w ciepłe ramiona chłopaka. Chris pocałował mnie w czoło. Przeszedł mnie ciepły dreszcz. Lubiłam to uczucie.
- Wiesz, ja tak naprawdę nigdy nie wiedziałem co to miłośc. - mruknął.
- Ale jako człowiek...? - nie skończyłam.
- Nie pamiętam. - westchnął patrząc w sufit.
Dopiero po chwili zerknął na mnie. Moja ręka spoczywała na jego torsie, a na drugiej podparłam głowę. Uważnie przyjrzałam się jego twarzy. Obrócił się ku mojej twarzy. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Miłośc to, to dziwne uczucie, które odczuwasz zawsze wtedy gdy ta osoba, którą kochasz jest blisko. Często zdarza ci się o nią martwic. Ale przeważnie jesteś gotów oddac za nią życie.
- To wychodzi na to, że zakochałem się w tobie już dawno.
Zaśmiałam się, a on złączył nasz usta w namiętnym pocałunku.























_______________________________________________
Kto się nie spodziewał takiego zwrotu akcji łapaka w górę!
Znów piszę na komputerze, który nie piszę "ć" <---- (to skopiowałam z google ;))
mam nadzieje, że podobają wam się rozdziały i że się nie opuszczam, chodź trochę nie idzie mi z opisami, ale postaram się to porawic ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz