sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 9

The water is cloudy
I can't see the bottom 


Chciałam być kimś innym. Kimś innym? Czyli kim? No nie wiem... Może sobą?
Czułam to niebezpieczeństwo. Kiedy moje usta i jego się złączyły... wszystko zniknęło. Zostaliśmy tylko my. Nie mogłam o niczym innym myśleć w tym momencie. Byłam tylko ja i on. To było takie... inne niż to co przeżyłam do tej pory. Nigdy się nie całowałam. Więc był to dla mnie pierwszy pocałunek. Nie umiałam nic zrobić. Z jednej strony chciałam go odepchnąć - nie potrafiłam. Moje ręce same oplotły jego kark. Jego dłonie obejmowały moją talię. Trzymał mnie blisko siebie. Nie mogłabym go nawet odepchnąć. Miałam wrażenie, że ten pocałunek trwa bardzo krótko, ale było to już kilka minut. Po chwili słyszałam już tylko nasze ciężkie oddechy. Szatyn oparł swoje czoło o moje.
- Pozwól mi być blisko. - poprosił szeptem.
Nie patrzyłam w jego oczy. Nie potrafiłam. To co oni wszyscy zrobili zabolało, ale czy po tym jak oni obaj zrozumieli swój błąd było o czym mówić? Chcę o tym zapomnieć, to prawda, ale nie wiem czy jestem gotowa na coś, czego on by chciał. Nie wiedziałam czy umiem kochać. Po tym wszystkim co się wydarzyło wolałam zamknąć uczucia w sobie. Dlatego tak cholernie ciężko mi się z tym pogodzić, że jednak coś do niego czuję.
Serce. Kawałem z napisem Chris. Powiększył się. Nagle zajął inne miejsce. Stał się ważniejszy. Z tego miejsca do mojego organizmu poprzez krew rozprzestrzeniało się kilka uczuć. Przeważającym było... szczęście. Jednak nie mogę wykluczyć czegoś co czułam równie mocno: strach. A to czego nie czuł organizm a rozpoznało serce to miłość i bezradność. Czy to właśnie on uratuje moje serce od czarnej dziury zapoczątkowanej kawałkiem: Nina?
- Jasmin, proszę. Daj mi szansę. - wyszeptał.
Spojrzał w moje oczy. Widziałam w nich strach. Co miałam zrobić? Co było odpowiednie? Chrzanić odpowiedzialność i konsekwencje za swoje czyny. Wystarczy mi cierpień. Nie chcę znów kogoś ranić, i siebie przy okazji. Nie mogłam nic powiedzieć. Po prostu słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Przytuliłam się do niego. To musiał odczytać jako odpowiedź, bo nie byłam w stanie zrobić nic więcej.
- Przepraszam... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie musisz. Widzę, że zrozumiałeś. - odparłam cicho.
Usiadłam na łóżku i naciągnęłam rękawy na dłonie. Było mi zimno. Podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową i objęłam się ramionami. Chris wziął koc i delikatnie mnie nim okrył po czym, przytulił mnie do siebie. Dlaczego się tak przy nim czułam? Tak inaczej? Miał w sobie coś co czyniło go dla mnie wyjątkowym.
- Ten demon - zaczęłam cicho - powiedział, że więcej ich nie zobaczę. O kim mówił?
Miałam nadzieję, że szatyn wie. Naprawdę nie mogłam wpaść na to kogo mogą mi zabrać. Przecież do tamtej pory byłam sama.
- O twoich rodzicach. - szepnął nie pewnie.
Nie mogłam tego zrozumieć. Czy nie żyli? Czy ktoś ich zabił? Porwał? Co mogło się stać? Dlaczego nie mogłam ich zobaczyć?
- Jak to? - spytałam.
- Nie. - wyszeptał czytając to wszystko z moich oczu - On nie mówił o tych rodzicach. On mówił o twoich prawdziwych, biologicznych rodzicach.
- Co? - mój głos brzmiał co raz ciszej.
- Wytłumaczę ci to, ale na spokojnie. Powinnaś się przespać.
Nie protestowałam. Znów z byt wiele rzezy się na mnie zwaliło. Położyłam się. Poczułam, że chłopak odchodzi. Złapałam jego rękę.
- Proszę, zostań. - wyszeptałam.
Z lekkim (typowym) dla niego uśmiechem położył się obok i mocno mnie przytulił. Mimo, że zamknęłam oczy, i że byłam potwornie śpiąca nie mogłam zasnąć. Problemem był mój strach. Bałam się, że znów coś mi się stanie. Jak to jest, że w tych wszystkich filmach te aktorki nie przechodzą załamania nerwowego ani depresji? Przecież to okropne zabić. Nawet "coś". To coś było kiedyś kimś. To nie dawało mi spokoju.
- Czym się martwisz? - spytał chłopak obracając się tak by jego głowa była na poziomie mojej.
Spojrzał w moje oczy. Jego były radosne. Dużo inne niż gdy tu przyszedł. Cieszył się, aż tak bardzo moją decyzją?
- Boję się. - przyznałam cicho - Tego, że znów coś wpadnie do domu, że tym razem sobie nie poradzę, że... - przerwał mi.
- Nie nakręcaj się. - delikatnie odgarnął włosy z mojego policzka, a jego dłoń na nim spoczęła - Uwierz, że nie pozwolę na to by stała ci się krzywda.
To wyznanie wydało mi się szczere. Wierzyłam w to co mówił. Mocno się do niego przytuliłam, chowając się w jego ciepłych ramionach. Przymknęłam oczy.
- Przepraszam jeśli zrobię coś nie tak. - spojrzałam na niego. Patrzył przed siebie - Ludzkie uczucia w większości są mi obce. - teraz na mnie spojrzał.
- Więc jesteśmy podobni. Ja nigdy się jeszcze nie zakochałam. - odparłam szeptem, a on uśmiechnął się.
Pocałował mnie czule w czoło. Takie gesty były słodkie. Uwielbiałam je. W zasadzie to zaczęłam je uwielbiać.
- Śpij już. Powinnaś odpocząć. Pamiętaj, nie pozwolę, żeby ktokolwiek, lub cokolwiek cię skrzywdziło.
Uśmiech zatańczył na moich ustach. Poczułam się nieco pewniej i nieco lepiej. Wtuliłam się w ciepły tors chłopaka. Zamknęłam oczy. Chciałam zasnąć i śnić o czymś innym... lepszym niż to co dzieje się teraz w moim życiu. Ktoś w psychiatryku powiedział by pewnie, że mam nie równo pod sufitem, kiepski przypadek i w ogóle, ale ja byłam po prostu człowiekiem. Po prostu nieśmiertelnym człowiekiem...
Poczułam delikatne muśniecie. Kiedy się powtórzyło lekko pocałowałam chłopaka.
- Już późno. - mruknął z uśmiechem - Twoja mama już kilka razy pukała.
Otworzyłam oczy. Chłopak był dzisiaj wyjątkowo radosny. Miałam nadzieje, że jego dobry nastrój mi się udzieli.
- Chris, mam prośbę. - usiadłam.
Chłopak zrobił to co ja sadowiąc się przede mną. Jego dłonie spoczęły na moich kolanach. Spojrzał mi w oczy i czekał na to co powiem dalej.
- Obejrzymy film dzisiaj wieczorem?
Chciałam odetchnąć trochę od bycia kimś innym niż jestem. Więc dziś będę sobą.
- A co chcesz mnie przedstawić rodzicom? - uśmiechnął się i nachylił tak, że jego twarz była bardzo blisko mojej.
- Może. Po prostu chcę spędzić z tobą trochę czasu. - odwzajemniłam jego uśmiech.
Kiedy chłopak chciał mnie pocałować, do drzwi zapukała mama. Odepchnęłam szatyna, a on poleciał w tył i upadł na kołdrę. Zaśmiał się, ale na twarzy miał grymas niezadowolenia. Zniknął. Otworzyłam drzwi. Mama wyraźnie się ucieszyła. Czy ja w ogóle mogę tak do niej mówić? Podobno nie jestem jej córką...
- Jasmin martwiłam się. Długo nie wstawałaś. - powiedziała.
- Późno zasnęłam. - spojrzałam w bok.
Miałam nadzieję, że nie zauważy, że kłamię. Po mnie czasem było, czasem nie było widać. Zależy jak bardzo się starałam.
- Rozumiem. - uśmiechnęła się - Chodź na śniadanie.
Bez oporów zeszłam na dół. Usiadłam przy stole gdzie siedział "tata". Czułam się  nie zręcznie. W końcu nie byli moimi rodzicami, a przez te wszystkie lata mnie okłamywali. Czasem myślę, czy dobrze wtedy zrobiłam, ale inaczej nie umiałam postąpić. W końcu nie wytrzymałam. Trzasnęłam kubkiem o stół zwracając na siebie uwagę moich opiekunów.
- Jestem adoptowana, tak? - spytałam patrząc w podłogę.
Nastała cisza. Spoglądałam od jednego do drugiego, ale ani mama ani tata nie chcieli mi tego wyjaśnić. Mam prawo wiedzieć. Przecież chodzi o mnie!
- Nie. - odparła ostrożnie mama - Byliśmy przyjaciółmi twoich rodziców. Poprosili byśmy zapewnili ci normalne życie.
- Co ty myślisz, że ja w to uwierzę?! - w jednej chwili stałam na prostych nogach.
- Nie wiesz dużo o tym w jakim świecie żyjesz. - spuściła wzrok.
- Doprawdy? - zakpiłam - Okazuje się, że nic nie wiesz o "swojej córce".
Wybiegłam nie zważając na wołania taty. Byłam wściekła. Jak mogli mi to zrobić? Mogli mi powiedzieć... Tylko jak powiedzieć małemu dziecku, że jest adoptowane? Po części ich rozumiem. Też nie umiałabym tego powiedzieć. Ale powinni byli to zrobić. Kiedy tylko znalazłam się w moim schronieniu po moim policzku zleciała łza. Do dzisiejszego ranka miałam nadzieję, że to co powiedział Chris nie jest prawdą. Poczułam ciepłe objęcia. Schowałam się w ramionach szatyna mocno się do niego przytulając. Pogłaskał mnie po włosach. Nie chciał żeby sprawy tak się potoczyły, ale inaczej się nie dało. Po prostu musiałam ich o to spytać.
- Nie przejmuj się. - wyszeptał - Oni chcieli dla ciebie dobrze. Nie wiedzieli, że tak zareagujesz.
- Chris, wiem, że chcieli dobrze, ale to nie upoważnia ich do okłamywania mnie przez całe moje życie.
Spojrzał w moje oczy.
- Wiem. - mruknął i mocno mnie przytulił.
Kiedy trochę ochłonęłam poszliśmy do fabryki. Powinnam znowu zacząć treningi. W końcu muszę być łowcą, którego nie przestraszy demon. To co przeżyłam wczoraj, jednak nadal siedziało mi w głowie. W końcu pierwszy raz musiałam kogoś (coś) zabić. Po cichu weszliśmy. Olly z kimś rozmawiał. Był to mężczyzna po pięćdziesiątce (plus minus), o ciemnych włosach i budowie mniej więcej takiej jak blondyn. Wow. Powoli szliśmy w ich stronę. Olly nas zauważył.
- Cześć. - przywitaliśmy się.
Mężczyzna spojrzał w naszą stronę.
- Jasmin. - szepnął.
Ekstra. Kolejna osoba, której nie znam, która mnie zna! Chory świat! I co mam zrobić? Czuję się cholernie bezradna. Nienawidzę tego uczucia!
- A pan to...? - spytałam.
Mężczyzna cofnął się o krok. No jasne, jeszcze ucieknij... Chris złapał moją rękę. Jeszcze nie wiedziałam po co.
- Zostaw ją! - warknął mężczyzna.
- Bo co? - odparłam zła.
- Bo jestem twoim ojcem.



























__________________________________
Jeśli nie podam żadnej wiadomości o cytacie oprócz tłumaczenia, to znaczy, że wymyśliłam go sama ;) (tłumaczenie: woda jest mętna, nie mogę zobaczyć dna)
wiem, krótki, ale powiem wam, że wrócił mi pomysł na tego bloga ;)
Widziałam jeden głos na zmianę opowiadania - powiem, że to trochę smutne, bo oznacza, że ktoś w komentarzach kłamie i opowiadanie wcale nie jest fajne ;(
kto jest za tym żeby zostało, głosuje! ;)
zostawcie komentarz (to dla mnie ważne ) :D

2 komentarze:

  1. Dobra, teraz zrobię z siebie totalną idiotkę, ale chciałam zapytać o tą ankietę z boku. Jeśli chcę żebyś zostawiła to opowiadanie to mam zagłosować na tak czy na nie? Od kilku minut nad tym myślę i szczerze nie mam pojęcia xd
    przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam za bardzo czasu, jednak to nie znaczy, że nie czytam.
    Rozdział ten, jak i reszta są świetne i czekam na następny. Gdybyś tylko mogła to daj mi znać, że już wstawiłaś, bo chciałabym być już na bierząco :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy ;)
    http://no-control-niall-horan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy więcej żadnych ankiet ;)
      Moja wina źle sformułowałam pytanie nie przejmuj się wstawiałam jak było już późno ;)

      Usuń