niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 7

I know that you don't trust me
But I'm better than the stories about me
(...)
Baby girl with the broken smile
Would you mind if I stayed a while?
(...)
I admit that I've done some wrong
But those wrongs helped me write this song


Jasmin w końcu zasnęła. Nie mogłem uwierzyć w to jak szybko samo to, że przy niej jestem sprawia, że ona czuje się bezpiecznie. To było dziwne. Tak przynajmniej wtedy myślałem. Brunetka spała na prawym boku. Włosy lekko przesłaniały jej delikatną twarz. Spojrzałem na blondyna. Był wściekły. Nie wiedziałem tylko za co? Może myślał, że owinąłem sobie Jasmin wokół palca, ale z tą dziewczyną nie można tak zrobić. Olly kiwną głową na drzwi. Wyszedłem za nim. Odeszliśmy kawałek od pokoju brunetki by znów jej nie zbudzić. Chłopak złapał brzegi mojej kurtki i przyparł mnie do ściany. Zaśmiałem się. Nigdy się go nie bałem. Przez te dwa lata się nie zmienił. Zawsze był taki. Agresywnie bronił tego na czym mu zależało. Odkąd pamiętam to się nie zmieniło.
- Spróbuj ją skrzywdzić a pożałujesz. - warknął.
Jego oczy były przepełnione nienawiścią. Czułem to samo. Ale on nigdy nie zrozumie co ja przeżyłem. Nigdy nie dowie się co czułem w tamtej chwili. Uważa mnie za śmiecia. Wcale taki nie jestem. Sam sobą gardzę, ale nigdy nie pozwolę by historia znowu się powtórzyła.
- Znowu się zakochałeś? - spytałem z lekkim uśmieszkiem.
W sumie nie wiem dlaczego taki byłem. Nieco chamski? Arogancki? A może jedno i drugie? Pomagało mi to w życiu. Zawsze potrafiłem się wywinąć z każdej sytuacji. No tak dochodzi pewność siebie. Zapomniałbym.
- Nie twój interes. Dotknij ją, nie ważne... Jeśli będzie przez ciebie cierpieć to cię dopadnę. - puścił mnie i odwrócił się i pewnym siebie krokiem wyszedł.
Idiota. Jasmin jest dla mnie ważna, nie skrzywdzę jej. Nie wiem dlaczego czuję, że jej potrzebuję. Coś w środku mnie jej potrzebuje. Coś mówi mi, że nie mogę jej zostawić. Że muszę być ciągle blisko...
Rano musiałem zniknął. Słyszałem jak jej rodzice przyszli. Stanąłem w koncie i stałem się niewidzialny. My - upali (anioły i demony też) - po prostu potrafimy znikać. Albo stajemy się niewidzialni, albo (tylko anioły) "teleportują" się w inne miejsce. Kiedy weszli stanąłem przy drzwiach i słuchałem.
- Jasmin - zaczęła jej mama - Lekarz powiedział, że już dzisiaj możesz wyjść i za dwa dni będą już mogli ściągnąć ci szwy.
- To fajnie. - odparła brunetka z uśmiechem.
Ale uśmiechały się (i to smutnie) tylko jej usta. Oczy miała całkowicie smutne. Jej rodzice nie dostrzegali tego. Może dlatego, że byli z nią tak blisko? Sam nie wiem. Musiałem wyjść. Szybko pojechałem autem do opuszczonego miejsca. W tym wypadku był to plac z pustymi kontenerami - jakiś stary magazyn. Wysiadłem i oparłem się o mercedesa. Czkałem... Do cholery ile można się spóźniać?! Następnym razem cię zabiję! Po chwili pojawił się. Szedł w moją stronę. Jak zawsze nienagannie ubrany, cholera jasna! Gorzej niż kobieta! Podszedł w końcu.
- Cześć stary. - przywitał się z mną.
- Dłużej się nie dało? - spytałem wściekły.
Zaśmiał się z mojej wkurzonej miny.

- Doigrasz się jeszcze. - warknąłem.
- Spotkaliśmy się po to, żeby wytykać sobie błędy? - spytał.
Miał rację. Ale byłem na tyle wściekły by mu ostro przywalić. Wiedział o tym. Doskonale zdawał sobie sprawę jak łatwo potrafił wyprowadzić mnie z równowagi.
- Co masz? - spytałem trochę bardziej spokojny.
- Popieprzona sprawa. - mruknął - Jacyś idioci z UnderLandu wymyślili sobie bunt. Zaczęło się od nie istotnych wyzwisk i zamieszek pod "urzędem". - zaśmiał się - Ale oczywiście coś musiało pójść nie tak. Ian wrócił.
- Co ty pieprzysz?! - nie wytrzymałem.
Jakim cudem Ian wrócił?! Sam, osobiście rok temu posłałem go do piekła, żeby tam siedział do końca swojego nędznego życia! Nie wierzę! Ktoś musiał mu pomóc.
- Nie wkurzaj się na mnie okey? - powiedział poważniejąc - To nie moja wina, że facet zwiał. Podburzył kilka demonów i powoli w podziemiach tworzy się armia nie zmyśliłem tego. Kiedykolwiek cię oszukałem?
Nie. Zawsze był szczery. Nie mogę do tego dopuścić. Tylko po to, żeby chronić Jasmin. Nie może się jej nic stać, a kiedy wypuszczą demony z piekła, nic nie będziemy mogli zrobić. Cholery świat! A ludzie sobie beztrosko żyją.
- Lucas zbieramy się. - mruknąłem wsiadając za kierownicę.
- Dokąd zmierzamy? - spytał siadając obok.
- Do jeden osoby, która może nam pomoże.
- Nie tracisz swojego poczucia humoru nawet w najgorszych sytuacjach.
Na jego twarzy zagościł uśmiech. Kiedyś tak cię spiorę, że się nie pozbierasz! Ten facet był moim najlepszym przyjacielem i najgorszym facetem na świecie - słowo daję!!! Odpaliłem auto i ruszyłem z piskiem opon. To że przekraczałem dozwoloną prędkość nie dziwiło mojego przyjaciela, przeciwnie:
- Jedziesz jak kobieta. Przygazuj trochę to auto może jechać szybciej! - marudził.
- Jak najszybciej musimy być na miejscu. Jak złapie nas policja to będziemy mieć opóźnienie.
Zaczął marudzić coś pod nosem. No tak, cały Lucas. Nie widziałem go kilka miesięcy a już za nim nie tęsknię. Nie, to nie jest dziwne. Po chwili zaparkowałem bokiem.

- To było spoko. - pochwalił mnie szatyn i wysiadł z auta - Ale rudera. - spojrzał na fabrykę.
- Nie każdemu się powodzi tak jak tobie. - odparłem przechodząc przez ogrodzenie.
- No tak, w końcu ma się tę kasę.
Zaśmiałem się mimo paskudnego nastroju. Po chwili otworzyłem ciężkie drzwi i weszliśmy do środka. Blondyn ćwiczył, a na stole siedziała Jasmin. Cholera. Miało jej tu nie być. Tak bardzo chciałem, żeby jej tu nie był. Po chwili jej wzrok natrafił na nas. Była zdziwiona tym, że tu jestem i zaciekawiona z kim przyjechałem.
- Siemeczka! - wydarł się ten bałwan.
Byłem wściekły i próbowałem się opanować. Na razie mi się udawało.
- Lucas nie ręczę za siebie. - przypomniałem.
Blondyn spojrzał na nas. Stanął koło Jasmin, która zeskoczyła ze stołu. Skrzywiła się lekko. Próbowała to ukryć i nawet jej wyszło. Po chwili staliśmy na przeciwko siebie.
- Czego chcesz? - spytał Olly krzyżując ręce na piersi.
I jak mam mu to powiedzieć tak, żeby zrozumiał, że nie brunetka nie powinna tego słyszeć? Czy ta dziewczyna w ogóle da się jakoś przechytrzyć?
- Mamy problem. - mruknąłem wymijająco i spojrzałem znacząco na Jasmin.
- Nigdzie nie idę. - powiedziała i oparła się o stół.
Lucas zaśmiał się. No tak. Uparta i szybko łapie o co chodzi. Miejmy nadzieje, że nie wiele zrozumie z tego co będę mówił.
- Mów. - powiedział blondyn.
Miał spięte mięśnie. Denerwował się, ja go denerwowałem, Jasmin czy sytuacja?
- W UnderLandzie Ian podburza demony. - skróciłem.
- Co ty pieprzysz?
Jak bym widział siebie jak się dowiedziałem. Szatyn znów zaśmiał się. Jego natura mnie przerażała.
- Olly. - skarciła go Jasmin.
- Przepraszam. - mruknął - Inaczej się nie da.
- Wytłumacz mi, to ci powiem czy się da. - odparła.
Spojrzałem na niego znacząco. Miałem nadzieje, że będzie rozsądny. Nie mógł jej powiedzieć. Przecież jak się w to w pląta to będzie musiała uczestniczyć do końca.
- I tak się dowie. - mruknął - Są też demony. - zaczął i usiadł koło brunetki - Jeden z nich został strącony do piekła. Nazywa się Ian. Teraz uciekł i prowokuje inne demony do napadu ziemię. I ma sprzymierzeńców.
- Cholera. - mruknęła.
Tym razem zaśmiałem się wraz z szatynem. Mimo, że sytuacja była poważna ona jakoś wprowadzała lekką radość. Żeby wszystko można było określić jednym słowem. Czy, życie nie byłoby łatwiejsze? Och, oczywiście, że byłoby lepiej.
- Mówiłem. - szepnął Olly.
Również był rozbawiony.
- Pomożesz? - spytałem go.
- Tak. - odparł.
Kiwnąłem głową w podziękowaniu. Naprawdę byłem wdzięczny. Sami nie damy rady. Tym bardziej, że jest nas dwóch. Teraz trzech.
- Olly muszę się zbierać. - powiedziała dziewczyna chowając telefon do kieszenie - Mama się martwi.
- Mogę cię odwieść. - zaproponowałem.
- Dzięki. - spojrzała na mnie z wdzięcznością.
Pocałowała blondyna w policzek i wyszła z nami. Wsiedliśmy z przodu, a Jasmin zajęła miejsce z tyłu. Miałem zamiar jechać wolniej, jednocześnie dłużej ciesząc się jej obecnością i wkurzając Lucasa. Wyjechałem na drogę główną.
- Jasmin musisz na siebie uważać. - powiedziałem patrząc na nią w lusterku.
Akurat staliśmy na światłach. Oparłem się o drzwiczki. Ona również na mnie spojrzała.
- Przestań. - mruknęła - Olly teraz na mnie uważa. Boi się wszystkiego co wiąże się z tym, że gdzieś mam być sama. To był jeden raz, który się nie powtórzy. - spuściła wzrok.
- Nie mówię o tym. - wrzuciłem jedynkę i ruszyłem - Po prostu teraz demony będą się na ciebie czaić. Wiedzą, że ktoś nowy się pojawił. Lubią to wykorzystywać.
Teraz widziałem jak mi się przyjrzała. O nie. Przyśpieszyłem.
- A ty Chris? - zaczęła - Też jesteś łowcą?
Lucas parsknął śmiechem.
- Proszę cię, zamknij się. - warknąłem zdenerwowany.
Nie powinna wiedzieć kim jestem. Zbyt wiele faktów mogłaby skojarzyć. Nie może dowiedzieć się, o moim pochodzeniu. Nie... Zaparkowałem pod jej domem z piskiem opon.
- Jeśli nie wiesz, jesteś bezpieczniejsza. - powiedziałem i spojrzałem na nią w lusterku.
Była zawiedziona. Niestety tak po prostu było dla niej lepiej. Nic na to nie poradzę.
- Cześć. - mruknęła i wysiadła.
- Jasmin... - nie dała mi skończyć i trzasnęła drzwiami.
- Cholera! - warknąłem i ruszyłem pod moje mieszkanie.
Byłem zły na siebie. Mogłem trochę inaczej to rozegrać. Jak? Nie wiem... Inaczej. Zaparkowałem.
- Ale dałeś stary. - powiedział Lucas. Spiorunowałem go wzrokiem - No co? Widać, że dziewczynie na tobie zależy.
Zdziwił mnie.
- Jak to zależy? - spytałem.
Na jego twarzy pojawiło się zrezygnowanie.
- I ty niby jesteś taki kumaty. - mruknął.

*Jasmin*
Siedziałam na łóżku. Przeglądałam jakąś książkę. Nie mogłam się skupić. Litery nie układały się w żadne konkretne słowa. Ugh... Rzuciłam książkę na lewo. Nie usłyszałam jednak dźwięku gdy spadła. Co oznacza, że nie spadła. Wstałam i odwróciłam głowę. Na biurku siedział Chris.
- Codziennie ciskasz we wszystkich książkami? - spytał z uśmiechem.
Nie potrafiłam być na niego zła. Niestety uśmiech sam wpełzł mi na usta.
- Codziennie pojawiasz się nie wiadomo skąd w pokoju u jakiejś dziewczyny?
Zaśmiał się.
- Nie. - odparł i podszedł do mnie - Chcę z tobą pogadać.
Jego oczy były pełne obawy. Nie wiedziałam dlaczego? Przecież do tej pory wszystko było ok. Chłopak co raz bardziej się denerwował.
- Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz. - poprosił.
Nie rozumiałam i gdy miałam coś powiedzieć... Z jego pleców wyrosły (tak nagle) dwa ogromne, czarne skrzydła. Zaniemówiłam z wrażenia. Widać było, że są silne i miękkie. Nie rozumiałam tego. Ale z tego co mówił mi Olly to Chris był... upadłym. Nagle wszystko ułożyło się w spójną całość. Czarne pióro gdy się obudziłam, to, że wiedział gdzie jestem, czarne skrzydła gdy demon mnie  zaatakował. To wszystko był on... Bał się tego co powiem, co zrobię. Ja najzwyczajniej w świecie go przytuliłam.
- Nie jesteś zła? - spytał mocniej mnie obejmując, przecząc swoim słowom.
- Jak mogłabym być zła? - odparłam i spojrzałam w jego oczy - Kolor skrzydeł o niczym nie świadczy skoro jesteś moim aniołem. - mruknęłam.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Taka była prawda. Był zawsze kiedy go potrzebowałam. Czy nie tak powinien zachowywać się anioł stróż? Jego skrzydło lekko mnie objęło. Poczułam znajome uczucie. To dziwne ciepło i bezpieczeństwo, z którym usypiałam. W to już nie mogłam uwierzyć. Co noc był przy mnie? Uśmiechnął się szerzej gdy na niego spojrzałam.
- Miałaś złe sny. - wytłumaczył się.
Co ja miałam teraz powiedzieć? Zdecydowanie nie chciałam go od siebie odpychać, przeciwnie. Coś mnie do niego ciągnęło.
- Mogę o coś spytać? - teraz zastanawiało mnie tylko jedno.
- Mhm. - powiedział.
Przytuliłam się do niego mocniej.
- Jak stałeś się upadłym?
Nastała cisza. Cisza. Chłopak zesztywniał. Nie chciałam tylko by się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam dlaczego. Tak po prostu.
- To smutna historia. - odparł wymijająco.
Nie chciał powiedzieć. Szkoda. Ale widać, że to co się stało bardzo przeżył. Był smutny. Zwiesił głowę i patrzył w podłogę. Nie mogłam patrzeć na niego gdy był smutny.
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Nie masz za co. - spojrzał mi w oczy - Skąd mogłaś wiedzieć? Powiem ci innym razem.
- Obiecujesz?
- A muszę?
Jego usta zbliżyły się do moich. Jego ręka delikatnie ujęła moją głowę. Poczułam jego ciepły oddech. Wszystko działo się tak szybko. Jego twarz praktycznie stykała się z moją. Jego ciepłe usta delikatnie musnęły moje po czym chłopak... po prostu zniknął.

































_______________________________________________________
piosneka: Olly Murs - Season (tłumaczenie: Wiem, że mi nie ufasz, ale jestem lepszy niż to co o mnie mówią. (...) Słodka dziewczyno ze smutnym uśmiechem, czy masz coś przeciwko abym został na chwilę? Przyznaję, że zrobiłem coś złego, ale te błędy pomogły mi napisać tę piosenkę.)
Mam nadzieje, że nie zawiodłam was tym rozdziałem ;)
Starałam się ruszyć z miejsca (mam nadzieję, że mi się udało)
Co do następnego rozdziału to raczej na weekend ;)
proszę zostawcie soją opinię (jest dla mnie motywatorem do działabia) ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz