środa, 18 lutego 2015

Rozdział 13

Dlaczego tak trudno zrozumieć świat?
Dlaczego wszystko wydaje się trudne?
Może do tej pory tego nie widziała, ale wszystko takie jest...


Siedziałam sama w moim pokoju. Było już po 12 p.m. Byłam zmęczona, ale nie mogłam spać. W mojej ręce tkwił długopis, nad nadal pustą kartką. Nie do końca wiedziałam co napisać. Westchnęłam. Coś chyba powinnam. Nie mogę tego zrobić bez wyjaśnienia. Nie wiedziałam co mną kierowało. Po prostu nie mogłam wytrzymać. To było dla mnie zbyt wiele. Potrzebowałam odetchnąć. Potrzebowałam wolności. Może od tego powinnam zacząć? Szybko naskrobałam wyjaśnienia. Tak. To odpowiednio powinno im powiedzieć dla czego to robię. Wzięłam plecak i zeszłam najciszej jak umiałam po schodach. Położyłam kartkę na stole. Wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Ostatni raz spojrzałam na dom, w którym mieszkałam i westchnęłam. Usiadłam na motor i odpaliłam go. Czas na przygodę.

*Jonathan*
Przyszedłem po Jasmin bardzo wcześnie. Otworzyłem zamknięte drzwi i wszedłem do środka. Wszyscy jeszcze spali. A przynajmniej tak myślałem. Poszedłem do kuchni. W oczy rzucił mi się skrawek papieru, który leżał na stole. Podszedłem tam ogarnięty niepokojem. Czułem, że to coś związanego z  moją siostrą. Podniosłem kartkę. Od razu rozpoznałem pismo Jasmin: 

Kiedy to czytacie jestem już daleko. Proszę nie dzwońcie i nie piszcie. Odezwę się nie długo. Nie martwcie się. Wiem co robię. Potrzebuję tego. Obiecuję, że wrócę. Nie zastanawiajcie się dlaczego; sama nie znam odpowiedzi.
                                                                Kocham Was 
                                                                                      Jasmin

Co ona wyrabia? Uciekła? Zabierając kartkę ze sobą wybiegłem z domu. Szybko ruszyłem do fabryki. Wiedziałem, że będzie tam już Olly. Mimo, że zacząłem z nimi ćwiczyć paliły mnie płuca i nie mogłem złapać powietrza, ale biegłem dalej. Po chwili byłem na miejscu.
- Olly! - krzyknąłem.
Odwrócił się w moją stronę. Podałem mu papier. Kiedy przeczytał na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie i zmartwienie.
- Musimy ją znaleźć. - powiedział i chciał iść.
Zatrzymałem go.
- Myśl racjonalnie. Ona już jest daleko. Lepiej poślijmy za nią anioła.
- To wszystko przez tego pieprzonego Chris'a! - wybuchnął blondyn.
Od dawna wiedziałem co czuł do mojej siostry, ale nie byłem do końca pewny czy chciałem,  żeby byli razem. To był mój mały problem.
- Uspokój się i poproś Kennetha, albo Jamesa.

*Jasmin*
Odetchnęłam świeżym powietrzem. Nowy Jork. Czas na zwiedzanie. W NY byłam zaledwie tydzień. Nie mogłam tam już wytrzymać. Tam jest więcej demonów niż mogłam się spodziewać. Nie mogłam przejść ulicą, bo ze 4 chciały mnie zaciągnąć do ciemnej uliczki i zabić. Okropne miasto. Mieszkałam w tanim motelu. Nie był to szczyt marzeń ale przynajmniej mogłam żyć. Nocami wymykałam się na "polowania". Zwabiałam demona i go zabijałam. Zdarzało mi się przez to płakać, ale musiałam nauczyć się z tym żyć. Nic innego nie mogłam zrobić niż próbowanie przyzwyczajenia się. Ruszyłam dalej. Tym razem trafiłam na Waszyngton. Może tu będzie trochę spokojniej. Przechodząc wieczorem jedną z ulic i zwiedzając miasto zauważyłam Keneetha. Podeszłam do niego od tyłu,
- Co tu do cholery robisz? - warknęłam.
Odwrócił się z lekkim uśmiechem.
- Romeo kazał mi cię szukać. Nieźle się maskujesz. Trafiłem tu dopiero teraz. Jak to zrobiłaś?
- Nie twój interes. Powiedz, że nic mi nie jest. Nie mów gdzie jestem i spadaj.
- Jak sobie życzysz.
Zniknął, a ja odetchnęłam. Poczułam mocny uścisk w ramionach. Ktoś ciągnął mnie w tył. Rzucił mnie na zimny beton dopiero w ciemnej uliczce. Szybko wstałam i odwróciłam się. Był to bez wątpienia paskudny demon. Złapałam sztylet. Pchnęłam w przód, ale zrobił unik. Zrobiłam to jeszcze raz tym razem obiema rękami czego skutkiem było zabicie bestii. Nie spodziewałam się jednak tego co nastąpiło chwilę później. Kolejny demon wyskoczył przede mną. Chciałam go zabić, lecz moje ramię zostało przebite od tyłu. Był tam jeszcze jeden. Z ostrzem wbitym w ramię musiałam sobie jakoś poradzić. Nie spodziewali się mojego kontrataku i zginęli. Okropnie bolało. Nie mogłam tego sama wyciągnąć. Uklęknęłam. Prawą ręką podążyłam do lewej łopatki. Nie dosięgałam rękojeści, a jeśli już to zrobiłam to czułam okropny ból, bo nacinałam takim sposobem skórę. Po chwili przy wejściu w uliczkę zobaczyłam postać. Nie wiedziałam kto to. Było zbyt ciemno. Podszedł do mnie. Był to mężczyzna. Cofnęłam się na kolanach pod ścianę i złapałam w dłoń sztylet. Podtrzymując się ściany zdrową ręką wstałam.
- Silna jesteś. - mruknął z uśmiechem.
Poznałam Ian'a. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech przyśpieszył. Nie mogłam się bardziej cofnąć. Czułam jak ciepła i lepka ciecz spływa po moich plecach. 
- Idź do piekła. - warknęłam krzywiąc się z bólu.
Zaśmiał się.
- Już tam byłem. Raz starczy. Pomóc ci?
- Nie mam zamiaru jeszcze ginąć. - odparłam oddychając ciężko.
Ponownie osunęłam się na kolana. Nie miałam już siły stać. Traciłam coraz więcej krwi i byłam tego całkowicie świadoma. Chciał podejść. Wbiłam nóż w jego nogę.
- Niewiele ci to da. - mruknął.
Wyciągnął ostrze ze swojej łydki. Uklęknął obok mnie. Bałam się. Zacisnęłam powieki czekając aż Ian mnie zabije.
- Będzie boleć. - mruknął.
Krzyknęłam z bólu gdy wyciągnął ostrze z mojego ciała. Mój oddech nadal był ciężki. Nie mogłam go uspokoić. Widziałam co szatyn robił. Rozciął sobie dłoń, a kilka kropli jego krwi spłynęło na moją ranę. Poczułam lekkie pieczenie po czym wszystko (łącznie z bólem) zniknęło. Byłam słaba na tyle by nie móc się podnieść. Jednak chciałam z tym walczyć.
 - Czemu mi pomagasz? - spytałam ale już bez strachu.
- Nie chcesz wiedzieć. - jego białe zęby błysnęły w ciemności.
- Jeśli liczysz na jakąś pomoc ode mnie... - przerwał mi.
- Wiem, że jej nie otrzymam.
Więc czego chciał? Byłam pewna, że nie zrobił tego bezinteresownie. Podpierając się o zimną ścianę z cegły stanęłam na nogach i oparłam się o nią plecami. Mimo, że moje kończyny odmawiały mi posłuszeństwa starałam się nie upaść ponownie na ziemię.
- Gdzie mieszkasz?
- W Londynie. - nie byłam na tyle głupia, by mu powiedzieć w jakim motelu mieszkam.
- Mam cię tam odwieść?
- Nie. - zaprzeczyłam głośno.
- Więc gdzie?
- Na przedmieściach.
Jego ręce lekko mnie oplotły po czym demon mnie podniósł. Byłam zbyt zmęczona by protestować. Kiedy stanął na końcu uliczki poczułam jak się unosimy. Moje ręce automatycznie mocniej go objęły.
- Nie bój się. - mruknął.
Po chwili "lotu" znaleźliśmy się na miejscu. Ian położył mnie na łóżku.
- Czemu to robisz? - spytałam.
- Dowiesz się wkrótce. - zniknął, a ja zasnęłam.
Rano nie byłam w stanie myśleć o tym wydarzeniu. Wzięłam szybki prysznic i wyrzuciłam poplamione ciuchy. Ubrałam się w czarną bokserkę, tego samego koloru rurki i skórzaną kurtkę. Nie chciałam dłużej tu zostawać. Okropne miasto. Nigdy więcej tu nie przyjadę. Po raz kolejny ruszyłam w drogę. Tym razem do Los Angeles.

*Jonathan*
Siedzieliśmy zdenerwowani w fabryce. Nie udało nam się ukryć prawdy przed tatą. Strasznie martwił się o Jasmin. My również. Ponad tygodnia nie mogę sobie znaleźć miejsca. Kevin i Mara też są załamanie. Obwiniają się o to, że uciekła, ale to nie przez nich tylko przez Chrisa. Wszyscy (oprócz nich) tak myślimy. Po chwili pojawił się Kenneth.
- I co? - spytał Olly.
Brunet podszedł do nas i spojrzał z uśmiechem.
- Ja nie wiem Bill jak ty tą twoją córkę wychowałeś. - zaśmiał się.
- No mów. - ponagliłem.
- Więc znalazłem ją. Jest cała.
- Gdzie jest? - dołączył się tata.
- Przykro mi. Te dane są tajne.
Nim dostał cios z łuku zniknął z cichym śmiechem. Nie wiem co go tak bawiło. Przynajmniej wiedzieliśmy, że jest cała.
- A... - powiedział po chwili Kenneth - I widziałem jak Ian był przy niej. - po czym zniknął na dobre.
Nie możliwe. Ian? Dlaczego on to robił? Nie miał prawa się do niej zbliżyć! Teraz ja go zabiję, tak jak on mnie kilka lat temu. Nie wybaczę mu tego nigdy. Zabiję go! Warknąłem pod nosem i wyszedłem wściekły z fabryki. Wziąłem motor. Muszę ją odnaleźć i sprowadzić do domu. Gdziekolwiek jest, nie jest tam bezpieczna.


















________________________________________
Trochę zagmatwanie dzisiaj, ale myślę, że się połapiecie ;)
i teraz pytanko: lepiej cytaty po angielsku czy po polsku?
I podziękowania jak również dedykacja dla: Ann Horan
Za to, że komentujesz każdy rozdział i wpierasz mnie w pisaniu tego bloga ;)

1 komentarz:

  1. Bardzo Ci dziękuję za dedykację :* Nie musisz dziękować, komentowanie Twojego bloga sprawia mi przyjemność :D
    A co do rozdziału to, porobiło się. Tak sobie myśle, co ja bym zrobiła na jej miejscu i bardzo możliwe też bym się ulotniła, żeby przeżyć jakąś przygodę xd
    Mam jakieś złe przeczucia, że ta jej przygoda się źle skończy, ale obym się myliła!
    Było by ciekawie, gdyby dzięki tym swoim podróżą spotkała tak przez przypadek Chrisa :D jakby się cos takiego wydarzyło to kopnęła bym go w...mniejsza o to xd
    Rozdział jest boski, jak każdy. Masz talent dziewczyno :*

    U mnie pojawił się 4 r., więc jeśli chcesz to zapraszam ;)
    http://no-control-niall-horan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń